Login

Classic Auto Cup, Miedziana Góra.

Tym razem wybraliśmy się większą, bo pięcioosobową grupą. Zabraliśmy też więcej bagażu i sprzętu – oprócz narzędzi także grill, krzesła, oświetlenie no i świeżo kupiony namiot „serwisowy”. Doszły także reklamy oraz regał ekspozycyjny ENI.

Na miejsce dotarliśmy bez problemów dzięki autolawecie z firmy POL-MOT AUTO w Białymstoku - dzięki serdeczne panie Piotrze za pomoc.

Ponieważ byliśmy na miejscu przed czasem pierwszych badań technicznych mieliśmy możliwość spokojnego rozstawienia całej bazy.

Po południu szybkie BT i na tor. Pogoda cały czas dopisywała – dość ciepło i słonecznie. Trening trwał do godziny 19.15 i ostatnie załogi kończyły pętle już w ciemnościach. Świetna pogoda sprzyjała ostrej jeździe – praktycznie nie zjeżdżałem Skodą do parku maszyn. Jazda non stop sprzyjała także dobremu dogrzaniu opon i porządnemu „wjeżdżeniu” się w tor i samochód. W przeciwieństwie do majowych zawodów zmiana opon z Markgumów na Avony pozwoliła na zdecydowanie lepsze kontrolowanie wozu (przypominam, że tor w Miedzianej Górze jest śliski na sucho, po deszczu zaś – lodowisko) i lepsze czasy. Pod koniec przejazdów dobrze rozgrzany slik, na długim i szybkim łuku tak „skleił”, że Skoda zaczęła niespodziewanie „wstawać” na dwa koła i mogło dojść do widowiskowego dachowania. Odruchowo trąciłem jednak kierownicę w przeciwnym kierunku i samochód z powrotem wylądował na 4 kołach – jadący za mną Bartosz powiedział potem, że dobrze sobie obejrzał całe podwozie Skody…. Dodatkową atrakcją piątku była jazda po zmierzchu. Wieczór zakończyliśmy grillem, zimnym piwem i rozmowami nt. klasycznej motoryzacji.

Poranek przywitał nas słoneczną pogodą, ale z każdym kwadransem robiło się coraz pochmurniej. Coraz pochmurniejszą miałem też twarz – zgodnie z planami z maja b.r. miałem przyjechać do Kielc przygotowany w 100% na deszcz i mokry tor. Przygotowałem więc zawczasu kolejne felgi, dociąłem do końca posiadane 2 dodatkowe sliki i…. No właśnie…. zamówione, zaklepane, uzgodnione na 100% dodatkowe 2 opony – sliki, do docięcia na deszcz – zamiast trafić do mnie zostały …. sprzedane.

W takiej sytuacji przed samymi zawodami wahałem się czy nie dociąć „na deszcz” posiadanych slików przeznaczonych na suchą nawierzchnię. Jednak prognoza pogody wskazywała raczej brak opadów, ewentualnie lekki i przelotny deszcz – więc odpuściłem ten pomysł. W ostatniej chwili na 2 gołe felgi założyłem posiadane Uniroyale w rozmiarze 185/60 R13. To też był błąd.

Wracając na tor – zaraz po odprawie zawodników zaczęło mżyć. Gwałtowny deszcz spłukałby brud i startą gumę z dnia poprzedniego -drobny deszcz tylko zrobił błoto na torze. Pierwsze przejazdy wyglądały jak ćwiczenia na „trolejach” – nawet samochody 4×4 miały problem z jakąkolwiek kontrolą na zakrętach. Potem było trochę lepiej.

Po porannych treningach – jeszcze na suchym – zjechałem zatem pod namiot by zmienić koła na deszczowe. Dzięki pomocy chłopaków z „teamu ENI” akcja przebiegła bardzo sprawnie. Ruszam więc spod namiotu. Co jest? Koła cały czas buksują… wrzucam dwójkę – to samo. Zatrzymuję się, próbuję ruszyć gwałtownie z dwójki – koła cały czas mielą, robię więc dwa ładne „boki” na parkingu – te Uniroyale założone na tył nie zapewniają nawet minimalnej trakcji…

Ruszam na tor, czekam w kolejce, startuję. Pierwsza szykana – piękny piruet, pierwszy łagodny łuk – sprawdzam czy Skodą da się driftować – nie, brak trakcji- kolejny piruet, następny łuk, lekko gaz i mamy trzeci piruet. Potem jeszcze jeden i jeszcze jeden – jak zimą. Krew mnie zalewa i mam ochotę kogoś udusić.

Zjeżdżam ponownie do parku maszyn, podejmuję decyzję że mimo deszczu zakładam z tyłu pełny slik. I jest od razu lepiej. Po trzeciej serii startów deszcz ustaje i tor podsycha. Skoda trzyma się coraz lepiej nawierzchni, wykręcam dość dobre czasy ale o odrobieniu 30 sekund straty z pierwszej próby nie mam co marzyć. Ale jest i tak dobrze bo wreszcie jest przyczepność i można pozwolić sobie na więcej.

Pod koniec przedostatniej próby coś lekko zaczyna mi stukać w prawej półosi na „prawych” zakrętach, dodatkowo sprzęgło zrobiło się podejrzanie „ciastowate” i przy szybkiej zmianie biegów 1-2-3 zaczyna się ślizgać. Albo umiera docisk albo zamęczyłem tarczę sprzęgłową. Trochę mnie jednak zaniepokoiły stuki z półosi -zjeżdżam do parku maszyn by sprawdzić kluczem dynamometrycznym czy nie poluzowały się nakrętki na półosiach. Wszystko okazuje się jednak w porządku, być może coś się dzieje w samych bębnach hamulcowych. Do końca zawodów wóz jednak dojechał bez większych problemów.

Wieczorem – rozdanie nagród i pucharów i pakowanie „bazy”. Nie załapałem się na „pudło” – piruety w pierwszej próbie „padły cieniem” na całościowe wyniki. Inna sprawa to to, że Skoda z trudem mogła nawiązać walkę z dwoma Mini które startowały w grupie 2-1300 – przynajmniej na torze w Kielcach. Tu, na krętej trasie, małe Mini radzi sobie zdecydowanie lepiej niż dłuższy sedan z silnikiem za tylną osią :)

I siłą rzeczy mamy koniec sezonu CA Cup. Teraz będzie czas na podsumowania i ewentualne modyfikacje wozu. Na razie mam plan by „zbroić się” na przyszły sezon – rozważam przejście na szersze zawieszenie i pełne, homologowane, wykroje tylnych błotników. Szersze zawieszenie poprawi prowadzenie Skody na zakrętach, może uda mi się ograniczyć tendencję do „zamiatania tyłem”.

a tymczasem serdeczne podziękowania.

Tradycyjnie już firmie POL-MOT AUTO S.A. w Białymstoku za niezawodną autolawetę i wsparcie oraz firmie AGIP / ENI (BP Techem S.A ) za sponsoring techniczny i świetne środki smarne.

Chcę podziękować także Andrzejowi, Adamowi i Wojtkowi za pomoc techniczną już na miejscu a Michałowi za zdjęcia dokumentujące całą imprezę. Dzięki chłopaki!

Jakub Nowakowski

Uwaga : Zdjęcia są wyświetlane w pakietach po 20 sztuk, przewiń pakiety strzałką na dole by zobaczyć więcej. Wszystkie zdjęcia autorstwa Michał Jakubowicz.