Login

Co słychać na ulicach Bułgarii czyli powrót do przeszłości…

Co słychać na ulicach Bułgarii czyli powrót do przeszłości.

 W czasie wakacji miałem możliwość spędzenia dwóch miesięcy w najbiedniejszym kraju Unii Europejskiej – Bułgarii, a konkretnie w czwartym co do wielkości mieście tego kraju – Burgas.

Jak powszechnie wiadomo, w czasach socjalistycznych Bułgaria była jednym z głównych zagranicznych kurortów, do których Polacy mogli udawać się na wakacje. Każdy z nas słyszał przecież nie raz, historię o wyjazdach pięcioosobowej rodziny „maluchem” nad Morze Czarne. Niestety, kraj ten do dziś nie wykorzystał właściwie swojego turystycznego potencjału, co ma odzwierciedlenie też w obecnej sytuacji ekonomicznej. W Bułgarii średnia płaca wynosi około 1300 zł, jednakże istnieją również regiony, w których mieszkańcy muszą utrzymać się za 400 zł miesięcznie. Należy przy tym zaznaczyć, że ceny podstawowych dóbr nie różnią się znacząco od tych obowiązujących w Polsce. Bułgarzy twierdzą, że po upadku komunizmu większość rentownych fabryk przejęli Rosjanie, którzy licznie zamieszkują obszary wybrzeża Morza Czarnego.

Opisana pokrótce sytuacja ekonomiczna Bułgarii nie stawia tego kraju w najlepszym świetle, jednak patrząc z punktu widzenia miłośników motoryzacji z czasów PRL-u jest to istny raj. W Burgas panuje dość duże zróżnicowanie jeśli chodzi o samochody. Pod jednym ze zniszczonych bloków spotkać można starszego pana naprawiającego starą Ładę, a obok niego ekskluzywnego Lexusa. Na ulicach dość częstym widokiem były luksusowe Mercedesy, Porsche czy takie rarytasy jak Rolls Royce Phantom w wersji cabrio (zazwyczaj należące do Rosjan). Przeważającą część stanowią jednak auta z lat 90 i starsze: Peugeoty 405, Golfy, Kadetty, Mercedesy czy właśnie samochody pamiętające czasy komunizmu: Łady, Moskwicze, Skody, Zastawy, Wartburgi, Trabany. W trakcie moich podróży spotkałem również wciąż jeżdżące Warszawy czy Fiaty 125p. Fiara 125p w kolorze „yellow Bahama” miałem nawet okazję pchać gdy zaniemógł na skrzyżowaniu. Niestety nie udało mi się go uwiecznić na zdjęciu, gdyż starszy Pan zdołał go odpalić zaraz za skrzyżowaniem i odjechał pozostawiając za sobą tylko charakterystyczny dym. W biedniejszych dzielnicach miasta można poczuć się jak w Polsce z początku lat 90’. Oczywiście na ulicach obecne są także auta wyprodukowane już w XXI wieku, jednak są to głównie auta sprowadzane z Włoch, które nierzadko wzbudzały moje podejrzenia czy aby na pewno powinny być dopuszczone do ruchu drogowego. Wracając do ”zabytków”, warto zaznaczyć, że sprzyja im panujący na południu klimat – wiele z nich jest w bardzo dobrej kondycji – owszem, są porysowane, podrapane i wyblakłe, ale próżno szukać na nich śladu rdzy czy dziur w karoserii, nawet w typowych dla danych modeli miejscach.

Kolejną ciekawostką, którą zaobserwowałem są bułgarskie przepisy drogowe. Można uznać, że część z nich jest bardzo elastyczna. Sytuacje, w których na środku skrzyżowania zatrzymuje się auto by kierowca mógł chwile spokojnie porozmawiać ze znajomym nie są niczym zaskakującym, podobnie jak jazda pod prąd awaryjnym ślimakiem na wiadukcie – koniecznie na światłach awaryjnych (w końcu nie warto jechać 3 kilometry do ronda by móc zawrócić). Na rondzie zaś obowiązuje jedna zasada – uniknąć zderzenia. Pochwalić należy jednak bardzo restrykcyjne przestrzeganie przepisów dotyczących parkowania w miejscach niedozwolonych – głównie miejscach parkingowych dla osób niepełnosprawnych. Zostawienie auta na „kopercie” czy zakazie postoju grozi wywiezieniem auta przez „pajączka” (lawetę z dźwigiem, który podnosi auto za koła i ustawia na lawecie). Na drogach krajowych, często spotkać można policjantów mierzących prędkość. Interesujący jest fakt, że ustawiają się oni najczęściej w miejscach gdzie są ich posterunki (małe przydrożne budki wielkości kurników), chyba pamiętające czasy komunizmu.

Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z ulic Burgas. Przy tej okazji chciałbym podkreślić, że 99% z nich zostało zrobionych podczas godzinnej wyprawy rowerowej po mieście, co ukazuje skale występowania „aut z duszą” na ulicach Bułgarii. Oprócz takich rodzynków jak Warszawa 223, zwracam szczególną uwagę na Ładę Samarę w unikatowej wersji cabrio, która produkowana była w Belgii (łącznie w ilości około 500 sztuk), a niedawno została sprowadzona z Holandii przez mojego bułgarskiego znajomego.

                                                                Jakub Malinowski