Login

Skoda 130RS, naprawa.

Zbudowana 2-3 lata temu. Serwis połączony z poprawkami po poprzednich mechanikach.

Inwentaryzacja. Pierwotne założenia zakresu prac dotyczyły głównie spraw estetycznych i częściowo mechaniki, Jednak po inwentaryzacji….

… cały plan prac trzeba było zmienić. I zacząć od “pracy u podstaw”

Ok, zaczynamy prace. Pierwszy etap to tylne zawieszenie. Brak odbojów powodował dobijanie wahaczy do końca skoku amortyzatorów. Wahacz uderzał też o podłużnice. Nie było odbojów bo de facto nie miały na czym się opierać w wahaczu. Trzeba to było więc zrobić kompleksowo – obniżyć mocowanie amortyzatora aby zwiększyć skok użyteczny, dorobić zderzaki odbojów itd. Do tego mocowanie przewodu hamulcowego i mocowanie rury do chłodzenia hebli. Tarcze kotwiczne hamulców były luźne (!). Ponieważ wahacze ktoś pomalował z pędzla – gruba warstwa farby uniemożliwiała dociągnięcie do końca blaszanej osłony łożyska. A co za tym idzie i tarczy kotwicznej. Przy okazji wyszły i inne kwiatki więc temat piast trzeba zrobić kompleksowo. W tarcze kotwiczne wspawałem TIGiem króćce do chłodzenia.

Wszystkie „pędzlowane” elementy poszły do piaskowania, następnie naniosłem na nie grunt antykorozyjny. Oczyszczone elementy, umyte półosie i łożyska pozwoliły przejść do etapu dystansowania łożysk, obróbki, pasowania i naprawy rozklepanych młotkiem gwintów. Gniazda łożysk w wahaczach nie są zbyt dokładnie wykonane – część wad usunę i zastosuję wszystkie łożyska typu wahliwego. Co ciekawe wewnętrzne łożysko półosi, jednorzędowe było osadzone w wahaczu z takim wciskiem, że prasa hydrauliczna 12 tonowa ledwo dała radę je wypchnąć. Tak duży wcisk spowodował przedwczesne zużycie łożyska.

Elementy wypiaskowane zostały polakierowane poliuretanem, bębny zaś lakierem żaroodpornym. Pasowanie łożysk zostało „poluźnione”, wszystko złożone jak należy. Dużo czasu zabrały następnie poprawki mocowań wahaczy w nadwoziu. Trzeba było dorabiać dodatkowe blachy regulacyjne w o przekroju klinowym aby każdy z wahaczy miał jednolitą oś obrotu i nie rwało tulejek metalowo-gumowych. Do tego różne mniejsze fuckupy. Długa historia….

Na koniec nowe haltpasy z mocowaniami – i można składać wszystko w całość. Teraz czas na wyjęcie silnika i skrzyni biegów….

Wyjęcie silnika zaowocowało wysypem kolejnych “kwiatków” technicznych. To wszystko będzie do naprawienia, martwi mnie natomiast stan koła zamachowego…

Im więcej elementów demontuję tym więcej prac się przede mną piętrzy – aby uprzątnąć tę techniczną stajnię Augiasza. Już dawno takiego projektu nie miałem. Ale pomału, godzina po godzinie, naprawiam, usprawniam, modyfikuję.

Tymczasem przyszły przerobione tryby do skrzyni, nowy wybierak i parę innych elementów – więc można składać skrzynię. Niestety przygotowana i umyta wcześniej skrzynia biegów kryła w sobie niespodziankę która uniemożliwiała jej dalszą eksploatację. Na szczęście miałem jeszcze w magazynie jedną skrzynię – a więc ponownie moczenie, mycie, rozbiórka, weryfikacja itd. Trudno, jeden dzień stracony ale skrzynia ma być złożona na tip-top. Po złożeniu postanowiłem wprowadzić oznaczanie skrzyń biegów. Aby za kilka lat było wiadomo co skrywa skrzynia. Poza tym mam na półce jeszcze 2 modyfikowane skrzynie i zaraz zacznę się gubić co w nich było zmienione.

Nadszedł czas na układ chłodzenia. Trzeba zdemontować istniejący układ chłodzenia zrobiony na cienkich rurkach miedzianych i zbudować od nowa układ ,który zapewni bezawaryjną pracę. W tej kwestii polegam w 100% na swoim doświadczeniu – moja 120S Rallye wyszła bez szwanku z upalania w Nowym Mieście nad Pilicą (przy +35st.) i w Toruniu (przy +32st C). A więc najpierw zakupy a następnie czas brać się za tokarkę i TIGa.


Pomału, pomału zmierzamy do końca. Układ chłodzenia, a zwłaszcza odcinek w tunelu nawiewnym wymagał, po wypuszczeniu w eter kilku grubych i piętrowych kurew, uruchomienia dodatkowych zasobów cierpliwości. Ale udało się i jest to zrobione chyba nawet lepiej niż u mnie. Do tego wykończenie całego tunelu, tzn. uszczelnienie – aby uruchomić nieczynny do tej pory układ nawiewu powietrza na szyz przodu.

Ogarnięta jest skrzynia, więc teraz jej montaż i zalanie nowym olejem. Teraz czas na silnik. Tu tylko ogarnięcie zewnętrznych spraw technicznych i estetycznych. Zacząłem od kół pasowych. Pod kołem na pompie – brak klina. Ktoś zapomniał? Zgubił? Koło pasowe główne – pęknięte. Do tego kwiatki z imbusami pod kołem zamachowym. No jakby ktoś specjalnie na złość robił….

Wszystko to poprawiłem, dorobiłem różne drobiazgi typu redukcje pod czujnik ciśnienia, redukcyjne szpilki silnik-skrzynia, końcówkę miarki oleju (poprzednia się stopiła), szpilki do kolektora ssącego itd. itp. Silnik gotowy, teraz czas na montaż i pasowanie wydechu…


Wydech spasowany, pospawany, polakierowany. Belka podsilnikowa naprawiona, wspawane mocowania tłumika i zaczep do holowania. Wszystko pasuje więc czas na małe lakierowanie i montaż silnika do nadwozia. Na koniec dnia zaskoczył mnie absolutny hit fuckup’ów. Taki “best of the best”, grożący spaleniem samochodu.


Samochód został odpalony i przejechał już pierwsze kilometry. Na nowo zestopniowana skrzynia poprawiła dynamikę samochodu. Wewnątrz jest zdecydowanie głośniej ze względu na inny tłumik – ale nie jest to wóz do jeżdżenia po bulwarach. Czuć natomiast, że wydech nie dusi już silnika. Najważniejszą poprawą jest wreszcie prawidłowo działające sprzęgło spiekowe. Łapie zdecydowanie i bez uślizgu.

Emocjonującym momentem była wizyta w stacji diagnostycznej – regulacja geometrii. Do tej pory właściciel nie był w stanie ustawić dobrej geometrii z tyłu ani uzyskać pożądanego negatywu na tylnych kołach. Po moich przeróbkach zawieszenia tylnego już nie ma z tym problemu. Po 10 minutach ustawiliśmy geometrię i tyłu i przodu zgodną z wytycznymi dla Skody 130LR.

Tym samym etap poprawek stricte mechanicznych ma się ku końcowi. Pozostał szereg poprawek estetyki i użyteczności. Na pierwszy ogień poszła komora bagażnika. Tam wołał o pomoc i przeróbkę wlew paliwa wykonany z kolanek silikonowych. Kolanka były pozałamywane, do tego miały średnicę wewnętrzną 55mm a wejście do zbiornika ma 50mm. Teraz jest to zrobione porządnie i ze stali, razem z nowych mocowanie zbiornika płynu.

Z przodu pojazdu przesunąłem się z pracami na tył i wyremontowałem rozpadające się zamknięcia tylnych szyb. To, wraz z podkładkami regulacyjnymi, pozwoliło mocniej dociągnąć szyby do nadwozia – aby woda nie lała się do środka. Teraz nadszedł czas na drzwi. Niestety, tak jak i reszta – pełne są niedoróbek, szyby się nie opuszczają lub same opadają, ograniczniki otwarcia praktycznie nie działają, parapet pod szybą wymaga usunięcia niebezpiecznych blach i wykończenia.

Z drzwi wyciąłem sterczące blachy, wspawałem tigiem wstawkę w okolicach trójkątnej szyby, poszpachlowałem co trzeba i całe drzwi od wewnątrz polakierowałem na nowo. Udało się uruchomić mechanizmy podnoszenia szyb wraz z układem ramion podtrzymujących szybę w pozycji zamkniętej. Do tego smarowanie cięgien, linek, zamków, zawiasów, renowacja wszystkich detali…Nawet nowe grzybki do otwierania drzwi wytoczyłem z aluminium.

Po załeniu drzwi na nadwozie jeszcze tylko mała walka z uszczelkami i mogłem przejść do tematu piast przednich – powyżej 100kmh czuć wyraźnie bicie na kierownicy i nie jest to sprawa opon/felg. Być może winne są dystanse mimośrodowo zainstalowane na piastach (opierały się o odlewy piast i śruby nie mogły ich wycentrować). Ale już pierwszy rzut oka na piasty odkrył kolejny gruby fuck’up. Mam nadzieję, że ostatni. Pod dystansami nie mieszczą się oryginalne kołpaki zakrywające łożyska piast – ktoś kto montował dystanse sprawę zignorował i łożyska zostawił zupełnie odkryte….

Już prawie koniec. Jeszcze tylko kilka poprawek i … pompy. Przy wymianie przewodu podciśnienia od serwa zauważyłem, że w serwie stoi płyn hamulcowy. Nie pozostało nic innego jak wymienić pompę hamulcową, serwo i zapobiegawczo pompę sprzęgłową. I przewody pomiędzy zbiornikiem płynu a pompami.  Zamówiłem pompy i nowe oraz używane serwo. Nowe serwo wymagało skrócenia popychacza – teraz powinno być dobrze. O ile pompa sprzęgłowa była dość świeża (chińska) o tyle pompa hamulcowa na 99% procent była założona jako mocno używana przy budowie samochodu. Tak…..

Ostatnie poprawki, ostatni mały fuck’up z popychaczem pompy zrobiony… Sprzątanie, mycie, woskowanie. Można oddawać samochód właścicielowi. Oby dobrze służył.

A chłopcy, którzy budowali tę Skodę może się czegoś nauczą oglądając tę fotorelację.

inż. Jakub Nowakowski