Login

Skoda 100S – renowacja

Skoda 100S rocznik 77. Jacek kupił tę Skodę w Białymstoku od mego kolegi jako materiał do odbudowy. Ciekawy projekt, tym razem z gatunku spokojniejszych bo od początku do końca będzie robiony przeze mnie. Wóz jest w dość dobrym stanie blacharskim. Przebieg całkowity ok 120tyś. kilometrów. Naprawie będzie podlegało zarówno nadwozie jak i cała mechanika. Nastąpi też zmiana koloru na inny, także z palety Skody serii 100. Standard prac na poziomie wcześniej remontowanej, bordowej Skody 100L Jakuba Malinowskiego.

Niedługo nastąpi start projektu i rozbiórka na części pierwsze.

A więc start.

Rozbiórka odkrywa różne lepsze i gorsze miejsca karoserii. Ogólnie nie jest jednak źle. Samochód miał kiedyś wymienione zewnętrzne progi oraz ma kilka łatek na słupkach C. Lakier też jest świeższy – wg. poprzedniego właściciela wóz był lakierowany jeszcze “za komuny”. W trakcie rozbiórki następuje bieżąca weryfikacja stanu część i braków. Zapełnia się lista zakupów. Część elementów jest poddawana od razu naprawie bo zaraz pójdą do piaskowania…

Krok po kroku prace idą naprzód. Fotele i kanapy pojechały do piaskowania więc można rozbierać dalej karoserię. Pod przednimi błotnikami kilka słabych blacharsko miejsc – ale to typowe dla tego modelu. Za to ranty tylnych nadkoli w całkiem dobrym stanie. A z reguły ich nie ma już….

Drzwi ogołocone ze wszystkich elementów. Dużo czasu zajęło oczyszczenie ich dolnych partii z zaschniętej “konserwacji” czyli mieszaniny piasku, smaru i przepalonego oleju. Ale takie oczyszczenie jest niezbędne przed dalszymi pracami lakierniczymi. W międzyczasie, niektóre podzespoły są poddawane od razu renowacji i trafiają następnie do magazynu na półkę.

Teraz zawieszenie, silnik, skrzynia. Czyli najczarniejsze etapy prac. Wszystko jest pokryte grubą warstwą zaschniętej konserwacji… Trzeba to pozbijać i zeskrobać przed oddaniem do piaskowania.

Demontaż silnika przebiegł sprawnie. Niestety silnik, a właściwie układ chłodzenia, przez te wszystkie lata widział niejedno chyba (słabe płyny glikolowe, woda i przestój na sucho) i rurki zewnętrzne się rozsypują zaś obudowa termostatu (mimo że aluminiowa) jest przeżarta prawie na wylot. Boję się jak będzie wyglądać głowica w takim razie…

Z dobrych newsów – fotele i elementy wnętrza wróciły z lakierowania. Wyszły pięknie, teraz można kupować nowy materiał tapicerski i odwiedzić zaprzyjaźnionego tapicera….

Rozbiórki i weryfikacji ciąg dalszy. Poświęciłem także kilka godzin na podróż z panem Piotrem – tapicerem – po składach z materiałami tapicerskimi. Ja byłem odpowiedzialny za dobór faktury skaju na fotele i kanapy, zaś pan Piotr miał określić czy dany rodzaj skaji “będzie się dobrze układał”. Faktura miała być możliwe zbliżona do boczków drzwi w Skodzie. Finalnie kupiliśmy 9mb skaju i 6mb materiału pomiędzy sprężyny i gąbki. Co z tego wyszło widać kilka zdjęć poniżej….

Po rozbiórce, weryfikacja stanu i przygotowanie elementów do piaskowania…

Jacek robi już pierwsze zakupy, ale apogeum nabywania części ma dopiero nadejść…

Elementy zawieszenia i silnika pojechały do piaskowania, a więc czas na renowację podzespołów. Element po elemencie, detal po detalu, czyszczenie, mycie, skrobanie, piaskowanie, lakierowanie, naprawa, składanie…. Trzeba wykazać się dużą dozą cierpliwości, ale właśnie z takich pięknie odremontowanych podzespołów powstanie na koniec piękna Skoda. Renowacja samochodu to nie tylko nowy lakier, ale właśnie też takie szczegóły i smaczki.

Wieloetapowe mycie skrzyni biegów przyniosło wreszcie skutek i mam korpusy jak nowe, bez potrzeby szkiełkowania, którego nie lubię. Nie lubię, bo odlewy aluminiowe wyglądają po nim nierealistycznie, zbyt świeżo i cukierkowato. Postępuje dalsza renowacja, a w międzyczasie odebrałem przednie fotele od tapicera. Pięknie wykonane. Ponieważ w oryginale przetłoczenia na skaji były robione w fabryce metodą termiczną – obecnie nie do odtworzenia – na moją prośbę pan Piotr wykonał przeszycia w rozstawie zgodnym z oryginałem.

Dalszy ciąg mycia. Doczyszczenie silnika to punkt przełomowy jeśli chodzi o podzespoły – nie będzie więcej już tak brudnych prac. Poddałem polerce oprawki szybek uchylnych i złożyłem je  w całość.

W oczekiwaniu na spodziewany transport części – od mego serdecznego kolegi Jakuba Malinowskiego – intensyfikuję prace nad pozostałymi elementami Skody. Przywiozłem także cały samochód części z piaskowania. Ich przegląd, selekcja, prostowanie, drobne naprawy i doczyszczanie (przy takiej ilości drobiazgów, śrub, nakrętek i detali to norma) zajęły ponad 2 dni pracy z nadgodzinami. Tu potrzebny był pośpiech bo surowe, bezpośrednio po piaskowaniu, elementy nie lubią dłuższego magazynowania – wiadomo dlaczego. Część elementów otrzymała zaraz po selekcji grunt reaktywny, część zawiozłem do galwanizacji, a pozostałe do lakierni proszkowej. 3 dni i części z malarni proszkowej mogłem przywieźć z powrotem do firmy.

Niedługo potem odwiedził mnie Jacek, właściciel Skody, przywożąc duży transport części. I mechanicznych, i blacharskich i różnych detali bardzo ważnych dla ostatecznego wyglądu samochodu. To pozwoliło dalej kontynuować prace. Niejako przy okazji wylakierowałem 3 błotniki próbkami lakieru – Jacek jednak nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji co do odcienia. Ale mamy na to jeszcze czas.

Ok, trzeba się brać za pracę. Najpierw części które zostały wcześniej zagruntowane – teraz dostały podkład i odpowiednie „emalie dekoracyjne” jak to piszą na opakowaniach z farbami. Kolorystyka i typ farb ściśle z oryginałem lub przeznaczeniem.

Po mocno brudnych poprzednich etapach prac teraz nadszedł czas estetyki i pracy z czystymi elementami. Zabrałem się za skrzynię biegów – wymiana łożysk, synchronizatorów, wybieraka, obrobienie powierzchni na których pracują uszczelnienia (oringi, simmeringi), złożenie, dystansowanie dyfra – i skrzynia idzie na półkę.

W międzyczasie składam podzespoły i dopinam sprawę głowicy. Było małe zawirowanie z zaworami (głowica jest z wersji przejściowej S100/S105 i ma już zawory o trzonkach 8mm) ale dostałem potrzebne zawory z firmy Paradowscy, w dobrej cenie. W głowicy zostały podfrezowane gniazda i została splanowana o 0,1mm (pomiędzy cylindrami była rysa która zapewne powstała wskutek długiego magazynowania i przekładania). Głowica była także umyta w myjce ultradźwiękowej co zmobilizowało mnie do całościowego lakierowania w/w. Oryginalny lakier był nałożony niedbale – np. połowa zagłębień pod świece zapłonowe to było gołe żeliwo. Przy okazji został też obrobiony wał korbowy na I szlif.

Przywiozłem także elementy z galwanizacji. Pięknie wyszło – białostocki Kromet się spisał na 5. Można było więc kontynuować składanie.

Zespół napędowy wyszedł naprawdę pięknie. Cieszą oko takie widoki. Do tego skrzynia po remoncie, złożone półosie wraz z hamulcami – na nowych częściach. Świetnie.

Jako chwila odpoczynku – renowacje brakujących detali, a także piaskowanie i malowanie proszkowe części które dotarły w II turze od Jakuba Malinowskiego. Teraz można się zabrać za przednie zawieszenie. I to będzie koniec renowacji głównych podzespołów. Będzie można przejść do tematu nadwozia, aby możliwie szybko dostarczyć przygotowane nadwozie do firmy „Auto Kolor” – na ostateczne pasowanie, szpachlowanie i piękny lakier.


Ok, nim lakier – etap prac brudnych. Aby piaskowanie nadwozia wyszło możliwie najlepiej, usunięte zostały wszystkie warstwy biteksu. W czasie usuwania mas bitumicznych zaczęły wychodzić niestety różne kwiatki. Nadwozie było remontowane najprawdopodobniej w latach 80-tych, grubo zabiteksowane, pozalewane przepalonym olejem. W czasie pierwszych dokładnych oględzin wyglądało dość zdrowo, po zdjęciu mas – widać różne łaty, wstawki, perforacje blachy, jakieś powpychane olkity, jakieś szmatki nasączone olejem. Podłoga bagażnika była już w kilku miejscach łatana – teraz nadaje się tylko do wymiany. Ale nie ma tragedii – jest to w końcu 40-letni samochód  który niestety “widział” zimę – to da się ponaprawiać i wymienić. Ale dopiero po piaskowaniu.

Równolegle przygotowałem blachy poszyciowe do czyszczenia. Nowe blachy poprostowałem gdzie trzeba, blachy używane – wymyłem odtłuszczaczem z konserwacji olejowej. Wszystko zawiozłem do sodowania, które będzie uzupełnione piaskowaniem – we wszystkich miejscach w których będzie można zastosować piaskowanie. Podejrzewam, że wysodowane nowe blachy będą wymagać także szlifowania ręcznego z powierzchniowej korozji – tak jak było to w przypadku Skody Jakuba Malinowskiego.

W oczekiwaniu na wysodowanie blach odebrałem elementy z galwanizerni – można więc było złożyć tylne lampy w całość. Była też chwila na ostateczne złożenie przedniego zawieszenia. Teraz, zabezpieczone od kurzu – czeka na montaż w nadwoziu.

Po paru dniach mogłem odebrać oczyszczone elementy nadwozia. Kłopot z blachami do Skody jest taki, że są bardzo cienkie. Sodowanie usuwa świetnie lakier ale nie usuwa rdzy. Dlatego trzeba je uzupełniać piaskowaniem, które z kolei czyści rdzę, ale przy okazji niesamowicie gnie cienkie blachy. Dlatego piaskowanie trzeba ograniczyć do minimum, do fragmentów mocno tłoczonych i sztywnych. Resztę trzeba doczyścić ręcznie i mniejszym pistoletem do piaskowania. Swego rodzaju paradoksem jest to, że stare blachy po sodowaniu wyglądają lepiej niż “nowe” leżaki magazynowe, które pod warstwą podkładu transportowego bywają skorodowane na znacznej powierzchni.

Czas, który upłynie od momentu oczyszczenia blach do natrysku gruntu antykorozyjnego trzeba ograniczyć do minimum – a więc trzeba zabrać się ostro na obróbkę wykańczającą i wyrobić trochę “overtime’ów”. Blachy zostały doczyszczone poprzez piaskowanie mniejszym pistoletem, a następnie kilkuetapowe szlifowanie różnymi ściernicami. Ostatecznie zostały przetarte włókniną i odtłuszczone. Czas na grunt antykorozyjny. Mimo pozornie prostych kształtów tych blach solidne pokrycie gruntem wszystkich zakamarków, szczelin i zagięć jest bardzo czasochłonne. Od tego etapu zależy jednak czy blachy będą w przyszłości korodować czy też nie. Dlatego tu akurat pośpiech i oszczędność materiału (gruntu) nie jest wskazana.

Teraz był czas na drobne naprawy blach i spawania miejsc uszkodzonych. Miejsca naprawiane dostały ponownie grunt, a następnie wszystkie elementy pokryłem dokładnie podkładem akrylowym. Po tym procesie można było nanieść masę uszczelniającą poliuretanową na połączenia blach. Po 12 godzinach – masy głuszące i zabezpieczające czyli baranek.

Praktycznie równolegle postępowały prace przy drzwiach.

Nadwozie, po zupełnym oczyszczeniu z detali zawiozłem do sodowania/piaskowania. Sodowanie trochę potrwa ponieważ firma tym zajmująca się ma akurat przeprowadzkę do nowej lokalizacji, a co za tym idzie – przerwę w działalności. Tym samym prace przy Skodzie chwilowo będą przyhamowane. Jednak nie do końca bo wolne chwile nadal  poświęcam na wykończenie, renowację i wyczyszczenie wszystkich pozostałych detali i mniejszych podzespołów – aby wszystko czekało gotowe na półce w magazynie na wylakierowane nadwozie. Nad każdym z takich elementów trzeba trochę popracować aby wyglądały jak najlepiej….

Akcja sodowania/piaskowania opóźniła proces renowacji o dobre 2-3 tygodnie. No, nic, trudno. Dzień odbioru nadwozia to był czas mocno stresujący – dni poprzedzające o marnej pogodzie, z deszczem, nie nastrajały mnie optymistycznie. Prognozy pogody też były złe. A bez dobrej pogody transport wypiaskowanego nadwozia jest niemożliwy. Z kolei 2-3 dniowy postój nieodebranego nadwozia już po piaskowaniu, w wilgotnym środowisku, zaowocuje wykwitami korozji. Sen wariata. Na szczęście wszystko ułożyło się dobrze i w dniu odbioru, po porannych ulewach, po południu zrobiło się sucho, ciepło i bezchmurnie. Można było jechać…

Nadwozie było częściowo sodowane, a częściowo piaskowane niskim ciśnieniem, Wszystko po to aby nie poniszczyć (pofalować) blach. Niskie ciśnienie piaskowanie to także konieczność doczyszczenia kilku miejsc – ale to później. Po szybkim transporcie do warsztatu -  nocna zmiana, bo z gruntowaniem takiego “golasa” trzeba się śpieszyć, zwłaszcza przy niestabilnej pogodzie. Na pierwszy ogień doczyszczanie dachu, progów, słupków i podwozia – tu grunt antykorozyjny na bogato. Następnie reszta nadwozia także dostała grunt antykorozyjny -  ale tylko wstępnie.

Teraz czas na naprawy blacharskie. Będzie tego sporo ale pomału wszystko się wyprowadzi na prostą. Do spawania wstawek wybrałem metodę TIG. Jest to metoda droga i wolniejsza niż MIG, ale za to gwarantuje szczelne spawy i jest bardzo mało szlifowania, dodatkowo mogę wykorzystać także spoiwo miedziano-srebrne do zalewania spoin. Ma ono niższą temperaturę topnienia co pozwala stosować prąd spawania rzędu 15A i funkcję pulsu – pozwala to spawać cienkie blachy kontrolując cały czas rozpływanie się spoiny. Zmniejsza to też ryzyko przegrzewania blach.

A więc do pracy…

Nadwozie, mimo że jest ogólnie w niezłym stanie, wymaga sporego nakładu prac blacharskich. Jest skorodowane w typowych miejscach dla modelu S100, sprawę utrudniają także dawne łaty wspawane byle jak – pod nimi blachy wyglądają dość słabo.

Po wymianie całego przodu, reanimacji tyłu pozostało jeszcze kilka drobniejszych miejsc do naprawy i dwie grubsze czyli podłoga z przodu pojazdu. W tym miejscu podłoga jest dwuwarstwowa, jest to element przestrzenny. Trzeba to zreanimować etapowo. Najpierw wykonanie reperaturek samej podłogi pod nogami. Dopasowanych do wykroju nadkola, do tego tłoczonych zgodnie z przetłoczeniami oryginalnej podłogi. Następnie odbudowa elementów dolnych podłogi, w okolicach mocowania belki zawieszenia przedniego. Po tym etapie naprawa fragmentu podłogi przy progu (stara łata) i wymiana fragmentów blachy przy mocowaniu tylnych wahaczy. Wszystko solidnie pospawane.

Następnie nadwozie zostało doczyszczone i solidnie do końca zagruntowane. Na to naniesiony został podkład akrylowy. Teraz można było lekko przeszpachlować wspawane reperaturki, szlif, znowu grunt reaktywny i podkład akrylowy. Nadwozie było zatem gotowe do nakładania mas uszczelniających i tłumiących. Miejsca spawania, łączenia blach itd. zostały uszczelnione masą klejąco-uszczelniającą firmy APP. Po wyschnięciu w/w masy, podwozie zostało pokryte 3 warstwami masy bitumicznej Autobit firmy APP. Jest to masa doskonale wypełniająca wszystkie miejsca, o dość dużej elastyczności.

Komory bagażnika i silnika zostały pokryte tzw. barankiem, w zakresie identycznym jaki był wykonywany w fabryce. Podobnie wnętrze przedziału pasażerskiego. Teraz pozostało wstępnie złożyć nadwozie (błotniki z kedrami i uszczelkami, maski) i czekać na termin w firmie Auto Kolor.

W pierwszej kolejności dostarczyłem do firmy Auto Kolor drzwi. Niestety drzwi w Skodzie są wiotkie, doły poszyć są płytko tłoczone i łatwo ulegają deformacji. Zanim szpachlowanie – pan Maciej musiał je ponaciągać i poprostować spotterem. Masa pracy i trzeba mieć niewyczerpalne źródła cierpliwości.. Dopiero po wyprostowaniu i usztywnieniu można szpachlować. Następne w kolejności były błotniki – mimo że nowe, liczne wgnioty magazynowe też wymagały sporej ilości pracy.

W tym czasie przygotowałem ostatecznie nadwozie – kedry, uszczelki, docinki gum, mycie zamków, piaskowanie śrub do zawiasów, przygotowanie śrub do montażu elementów nadwozia. owiercenie pasa przedniego itd itp. Wreszcie mogłem zawieźć nadwozie na ul. Familijną….

Po pewnym okresie przestoju – wracamy do tematu. Po rozwiązaniu różnych problemów z blachami poszyciowymi (fabryczne buble) nadwozie jest już lakierowane. Po kilku naradach wybór ostatecznie padł na kolor zbliżony do Zenith blue z palety barw Skody 100.

Nadwozie zostało porządnie zakonserwowane antykorozyjnie. Teraz czas na montaż galanterii i prace tapicerskie. Na początek tylny bagażnik i otoczenie kanap. Czyli wyklejanie skają i filcem Poroso.

W fabryce było to robione dość niechlujnie i niedokładnie – aby tylko przykleić. Przy tak kompleksowej renowacji nie mogę sobie pozwolić na podobne rozwiązania – trzeba to zrobić porządnie by oko cieszyło.

Oryginalnie podsufitka była wykonana z marnego jakościowo skaju z tłoczoną fakturą. Bez perforacji na wylot. Obecnie brak takiego skaju w handlu, jednak po dłuższych poszukiwaniach znalazł się skaj morski typu półperfora, podobny i do tego w pięknym kolorze typu “oltimer white”. I  właśnie z tego skaju została wykonana nowa podsufitka.

Problem był z tylnymi boczkami, na słupkach C. W fabryce były wykonane z tłoczonej tektury (tak tak!) z blaszanym usztywnieniem (przetłoczeniem) w tylnej części  Po 40 latach tektura, co zrozumiałe, nadawała się tylko do wyrzucenia. Powstało pytanie – z czego dorobić repliki? Tektura? Dibond? Spienione PVC? Po rozważeniu różnych opcji zdecydowałem się na aluminium i grubości 1mm. Sztywne a zarazem dające się formować. W dorobionych płatach wykonałem także, po dorobieniu tłocznika, odpowierdnie przetłoczenia niezbędne do prawidłowej wentylacji.

Jako przerywnik w pracach tapicerskich – renowacja instalacji elektrycznej, hydraulicznej itd. Montaż skrzyni biegów. Następnie znowu powrót do tapicerek – na “deser” zostawiłem sobie najtrudniejsze elementy: podszybie przednie i nadkola przednie. Skaj na podszybie składa się z 3 elementów: głównego i doszytych uszu, które mają być wywinięte na słupki A. Aby to jak najlepiej wywinąć, bez zmarszczek trzeba olbrzymiej cierpliwości i trochę szczęścia. Następnie nadkola – w wersji podstawowej Skody 100 to po prostu kawał marnej skajki podklejonej szmatą (nawet nie filcem) niechlujnie przyklejony do nadkola. W tym projekcie trzeba jednak pójść inną drogą. Dlatego zdecydowałem się na skaję podklejoną pianką 5mm aby to możliwie estetycznie wykleić.


FILM z uruchomienia silnika.

Uruchomienie silnika Skoda 100