Login

Odbudowa motocykla M72.

2002-11-22

Motocykl został przywieziony, jak większość Emek, zza wschodniej granicy. Kosztował mnie 500 dol.I jak większość pojazdów ze wschodu był skrajnie wyeksploatowany. Po wnikliwych oględzinach i zaznajomieniu się z tematem pojazdów z Irbitu, okazało się iż kupione M-72 posiada także wiele nieoryginalnych elementów, w tym kilka bardzo trudnych do zdobycia. No cóż, zapłaciłem frycowe – były to dla mnie pierwsze kroki w temacie rosyjskich bokserów. Okazało się że bardzo trudne i bardzo kosztowne… Silnik pochodził od K-750, skrzynia dnieprowska, błotnik przedni też od K-750, koła ekstremalnie pordzewiałe i ze szprychami dorobionymi metodą garażową. Po prostu obraz nędzy i rozpaczy…

(przepraszam za jakośc niektórych zdjęć ale pierwotnie były to zdjęcia papierowe)

 

2003-01-15

Tak byłem zdesperowany i chętny do pracy, że już pierwszego dnia po zakupie motocykl został rozebrany na części. Następowała segregacja elementów: to na śmietnik, to do naprawy, to na śmietnik to do naprawy, to na śmietnik, śmietnik, śmietnik i to też do wyrzucenia…. Pomału rozpocząłem kompletowanie nowych części. Część podzespołów nowych, obecnie produkowanych za wschodnią granicą, nie nadawała się do użycia bez wstępnej obróbki lub usunięcia wad fabrycznych. Wał korbowy został wysłany do Krygu, na drugi koniec Polski celem regeneracji. Tłoki na II szlif, niby pochodzące ze starych, dobrych zapasów, profilaktycznie wygotowałem w oleju aby nie puchły podczas eksploatacji. Efekt był taki że powiększyły swoje wymiary na tyle, że po szlifie cylindra, pierścienie na II nadwymiar okazały się za małe. Trzeba było je dorabiać (III szlif) w Poznaniu na zamówienie. Udało mi się także korzystnie wymienić posiadaną skrzynię od Dniepra na oryginalną emkowską z zewnętrzną zmianą biegów. Roboty posuwały się naprzód jednak każdy etap wymagał wielu godzin pracy, wielu telefonów i nerwów przy załatwianiu potrzebnych części. Koszta rosły w szybkim tempie…

 

2003-06-27

Na wiosnę byłem już u kresu wytrzymałości nerwowej. Po pierwsze z powodu użerania się z ludźmi handlującymi częściami do ruskich motocykli i ciągłymi zwrotami bubli które od nich kupowałem, po drugie z powodu niesolidności osób którym zlecałem prace (tokarz, szlifierz, frezer). Np. przednie teleskopy, pięknie oszlifowane na warsztatach pewnej sporej instytucji oddałem w ręce tokarza w/w placówki. Po 2 tygodniach okazało się że tokarz nie dorobił tulejek do w/w teleskopów gdyż przez nieuwagę zarysował nożem tokarskich świeżo wyszlifowane lagi. Na całej długości zarysował. I nie wie co z tym robić… Dalej; dyfer dziewiątka, nowy, okazał się zrobiony ze stali gwoździowej. Był wymieniany 2 razy. Wreszcie trafiłem na wykonany z porządnej stali. Przy montażu okazało się jednak że ma źle wykonane zęby koła talerzowego…. Dalej: Nowe koła zębate w skrzyni biegów byłyby dobre gdyby nie to że 4 bieg wyje jak oszalały – okazało się że zębatka tego biegu ma nieprawidłowy zarys zębów. W skutek takich właśnie uroków pierwsze jazdy motocyklem bardzo mocno się opóźniły. Gdy pierwszy raz usiadłem na odbudowaną emkę nie wierzyłem że to koniec tej gehenny :) Jeszcze tylko usunąć kilka drobnych usterek i objeździć motocykl….

 

2003-12-12

Motocykl na szczęście docenił trud, pot, pieniądze i pracę weń włożoną, i po usunięciu wad wieku dziecięcego okazał się pojazdem w 100% niezawodnym. Najlepszym przykładem jest mój wyjazd z dziewczyną i ogromnym bagażem w 2 tygodniową wędrówkę po górach. Bagatela: ponad 4000km (Bieszczady, Góry Sowie, Góry Stołowe). Emka wymagała podczas tego wyjazdu tylko 1 dolewki oliwy. Narzędzi nawet nie wyciągnąłem.

Pod koniec sezonu postanowiłem zabrać się za wózek boczny. Ponieważ oryginalna gondola była w stanie nie rokującym nadziei na pomyślną odbudowę, kupiłem gondolę od starego modelu Urala – jest praktycznie identyczna. Odbudowa przebiegała bez większych problemów, nie licząc incydentu pana tokarza przy regeneracji zawieszenia koła. Ech, szkoda gadać. Z ciekawostek należy wspomnieć o mojej krótkiej podróży do sklepu z lakierami, zestawem motocykl+rama wózka z kołem (bez gondoli). Taki zestaw wzbudził niemałe zamieszanie na drodze. Musiałem tylko uważać na zakrętach w prawo, gdyż lekki zestaw – bez gondoli- od razu się podnosił do góry. Odbudowana kolaska dostarczyła mi także wielu ciekawych wrażeń w czasie zimy – survivalowe wypady nieodśnieżanymi, polnymi drogami.

Pod koniec kolejnego sezonu motocykl został niestety rozbity (kobieta za kierownicą na drodze podporządkowanej, która uważała że motocykl jedzie z prędkością 5 km/h i do tego hamuje w miejscu, czyli tradycyjne wymuszenie pierwszeństwa. Nóż się w kieszeni otwiera….). Na szczęście jechałem bez wózka bocznego bo straty byłyby większe….

Motocykl został przewieziony do garażu a ja udałem się na pogotowie celem oględzin pokiereszowanych nóg (wylatując zza kierownicy zawadziłem o cylindry). A następnego dnia poczułem na której części ciała wylądowałem po locie nad Cinquecento owej pani…..

 

2007-09-15

Po wypadku motocykl stał 2 lata częściowo rozebrany. W tym czasie zająłem się zabytkowymi samochodami a także ponownie remontowałem posiadanego Junaka. Jednak nadszedł moment gdy powiedziałem sobie dość – szkoda aby tak piękny motocykl stał bezużytecznie. Mechanika nie była uszkodzona także skupiłem się na naprawie zawieszenia, koła i blach. Rama została ponownie wypiaskowana i sprawdzona pod pod kątem ewentualnych uszkodzeń, bak profesjonalnie wyklepany, nabyłem inne zawieszenie przednie, obręcz, szprychy, błotnik itp. Rozpoczęło się żmudne przygotowywanie blach do lakierowania. Finalnie użyłem lakieru firmy RM (nie jest to kolor z palety RAL) który nadał motocyklowi ciekawy wygląd upodabniając go do niemieckich maszyn z II WŚ. Idąc dalej z renowacją pokusiłem się o zakup nowych tłumików oraz gaźników (chińska replika). Teraz motocykl już jeździ ciesząc oko swą niepowtarzalną sylwetką.

 

2007-11-15

Po motocyklu przyszła kolej na wózek boczny. Gondola, rama i pozostałe podzespoły przelakierowałem i ponownie złożyłem. W takim stanie motocykl jeździł na ostatniej wystawie pojazdów zabytkowych. Ponieważ wszyskto chodziło jak należy zabrałem się za dopracowanie drobiazgów. Siedzisko i oparcie planowałem otapicerować na nowo. Zdecydowałem się jednak na zakup zupełnie nowego kompletu przez internet. W planach jest także zakup plandeki z brezentu. Koło wózka oraz zapas zostały wypiaskowane – w zapasie zmieniony został także bęben aluminiowy na półbęben. Na w/w koło założyłem oponę żużlową, która co prawda niezbyt nadaje się do jazdy szosowej lecz do jazdy po śniegu będzie się nadawać doskonale (bardzo miękka guma).

                                           Jakub Nowakowski, nowakowski-jakub@wp.pl