Login

Skoda 100L – część 1

Z prawdziwą przyjemnością udostępniamy dział Warsztat zaprzyjaźnionemu pasjonatowi motoryzacji okresy PRL, który planuje prowadzić szeroko zakrojoną odbudowę Skody S100L. Projekt wygląda bardzo obiecująco, trzymamy kciuki za powodzenie i zapraszamy do lektury. Kontakt do właściciela niżej pokazanej Skody: malinowski.jak@gmail.com

                                                                                       czarprlu.pl

Pierwsze półrocze 2010

Witam wszystkich. Nazywam się Kuba Malinowski, pochodzę z Płocka, ale obecnie studiuję na jednej z poznańskich uczelni. Moją pasją od zawsze była motoryzacja, ale od około dwóch lat szczególną uwagę poświęcam pojazdom z okresu PRLu. Na model S100 byłem skazany „genetycznie” – mój tata jeździł dwiema Skodami 100, a następnie modelem 105. W dzieciństwie wysłuchałem wielu historii i przygód ojca związanych właśnie ze Skodami. Dwa lata temu zbiegło się kilka wydarzeń, które wpłynęły na moją chęć posiadania takiego cuda jakim jest „setka”. Mój bardzo dobry kumpel Bartek zakupił legendę polskiej motoryzacji WFM Osę M50. Wtedy doszedłem do wniosku, że też chcę mieć takie cacko, dodatkowo jakiś czas później spotkałem na parkingu pod hipermarketem w Płocku przepiękną Skodę S100L – wspomnienia i opowieści taty wróciły. Od tego momentu było jasne, że prędzej czy później stanie się to co nieuniknione – kupię ten piękny wóz. Następny rok minął na luźnych obserwacjach allegro i rozmowach z Bartkiem dotyczących zakupu samochodu. Wreszcie w marcu pojawiła się w internecie całkiem przyzwoicie wyglądająca Skoda z ‘73 z miejscowości Ostrów Mazowiecka. Krótka dyskusja z tatą i decyzja o wyjeździe podjęta. Dziś wiem, że to była głupota, nie ten czas, nie ta pora i nie ta Skoda, wtedy niestety nie miałem odpowiedniej wiedzy. Ogólnie na miejscu autko wydawało się fajne (w tamtym świetle i emocjach tak było) – do wymiany jedynie dwa błotniki. Po sporej negocjacji kupiliśmy samochód, jednak dziś mogę powiedzieć, że zdecydowanie za drogo. Skoda miała zostać jedynie kosmetycznie poprawiona tzn. wymienione błotniki i pomalowana z zewnątrz buda, bez komór silnika i bagażnika. Początkowo byłem bardzo zadowolony, zwłaszcza gdy jeździłem po ulicach Płocka i mijałem ludzi machających i pozdrawiających serdecznym uśmiechem mnie i samochód.

Powoli jednak plany zaczęły się zmieniać. W okolicach kwietnia pękła uszczelka pod głowicą. Wyszły na jaw dziury w podłodze. Wraz ze zdjęciem biteksu wyłoniły się kolejne dziury w nadkolach i w podłużnicy. Razem z tatą doszliśmy do wniosku, że Skodę będzie trzeba kompleksowo wyremontować, co, jak się okazało, będzie polegać na jej budowie od nowa – 70-80% części będzie nowych. Wyszliśmy z założenia, że robienie czegoś połowicznie jest pozbawione sensu i jest zwyczajnym marnotrawstwem pieniędzy.

W tym temacie przedstawię więc wszelkie prace związane ze Skodą. Jako że pracujemy nad nią z tatą już od jakiegoś czasu początki relacji będą dotyczyły już czasu przeszłego.

Jeśli chodzi o samo auto jest to jak wiadomo Skoda S100L z roku 1973, dane techniczne:

Pojemność silnika: 988cm, moc: 47KM, skrzynia biegów: 4 biegi + bieg wsteczny

Długość : 4155mm, szerokość: 1620mm, wysokość: 1380mm

Moja Skoda to wersja S100L czyli wersja DeLuxe, według moich notatek różniąca się od Skód standard, czyli takich jak Kuby i Marka, m.in. tym, że posiada ( a przynajmniej powinna posiadać):

- ozdobne słoneczka kół,

- ozdobną aluminiową kratkę na tylnym pasie,

- ozdobne listwy aluminiowe na progach,

- lusterko w prawej osłonie przeciwsłonecznej,

- czarną deskę rozdzielczą i wytłaczane poszycie półki na przednim podszybiu

- materiałowo-skajowe siedzenia,

- znaczek DeLuxe na przednim pasie,

- inaczej przeszytą podsufitkę oraz nadkola wewnątrz obłożone materiałem przeszytym jasną nicią.

Czerwiec – Wrzesień 2010

Po sesji na uczelni, zaczęły się wakacje i sesja przy Skodzie. W raz z tatą ruszyliśmy z wolna do walki. Plan był prosty – rozłożymy Skodę w dwa tygodnie, damy do blacharza i lakiernika i na połowę lipca 2010 będzie gotowa – ha ha ha… Z każdym dniem dorastaliśmy jednak do poważnych decyzji poszerzających zakres remontu – od wymiany poszczególnych elementów na nowe aż do piaskowania nadwozia. Na zdjęciach widać, że działaliśmy w warunkach polowych, ale naprawdę szło nieźle. Najgorsze rzeczy w tym samochodzie to śruby w miejscach narażonych na korozję – niejedna śruba poddała się i pękła, niektóre wręcz nie miały gwintu tylko pręt z rdzy. Na odkręcaniu takich upartych osłów schodziło dość długo – nikt przecież nie chciał robić Skodzie krzywdy ;) Niestety wraz z postępem prac, ukazywało się coraz więcej problemów i co gorsza – dziur w nadwoziu. Raz za razem z biteksem odchodziła blacha pozostawiając dziury na wylot. W końcu zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma co się spieszyć, ani oszczędzać tylko należy powoli przeć do przodu i do celu. Na początku września po wyjęciu silnika, wyjęciu przedniej belki, wyciągnięciu skrzyni z półosiami i wyposażenia wnętrza ukazał się prawdziwy stan „setki”. Niestety, nie napawał on optymizmem:

- dziury w podłodze pod nogami kierowcy i pasażera oraz na tzw. „garbie” pod siedzeniem kierowcy

- dziury w progach wewnętrznych z przodu

- dziury na wylot w fartuchach

- podłużnica tylna w fatalnym stanie

- korozja na wewnętrznych progach

Pozytywne było to, że słupki samochodu są w dobrym stanie, podobnie jak prawa podłużnica.

Dziś, skompletowałem już praktycznie całą nową karoserię w częściach (błotniki, progi, fartuchy wewnętrzne, podłużnica itd.). Jednak to mi nie wystarcza, szukam z całych sił nowej nieużywanej karoserii – będzie ona najlepszym rozwiązaniem pozwalającym uniknąć spawania. Nie jest to łatwe zadanie, ale wykonalne – w Czechach ostało się jeszcze kilka takich „rodzynków” – pozostaje tylko kwestia za jaką cenę… Bez wątpienia taka operacja nadałaby nowej Skodzie prawdziwą unikatowość.

Wrzesień – Grudzień 2010

Kompletowanie części cz. 1

Po podjęciu decyzji o kompleksowej budowie nowego auta, ruszyłem z zapałem do poszukiwania nowych (w miarę możliwości) części do mojej Skody. Interesowały mnie tylko oryginalne czechosłowackie „dily”. Początkowo wertowałem polskie portale aukcyjne, szybko jednak szukanie przeniosło się do Czech, gdzie okazało się, ludzie mają pochowane w garażach mnóstwo części zamiennych do „setki”. Oczywiście po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że istnieje grupa prawdziwych rarytasów, o które w nawet w ojczyźnie Skody może być trudno. Po nawiązaniu kilku kontaktów zarówno w Polsce jak i w Czechach, w połowie czerwca udałem się na wycieczkę do naszych południowych sąsiadów celem odebrania zamówionych rzeczy i przy okazji spędzenia miło kilku wakacyjnych dni. Ogólnie wyjazd do Czech był naprawdę udany – zdołałem kupić parę prawdziwych rarytasów – np. nową chłodnicę czy nową lampkę oświetlenia tablicy rejestracyjnej – kosztowało mnie to sporo, ale warto było. Według mojej wiedzy trzy osoby w kraju mają nową lampkę oświetlenia tablicy, co więcej dwie z nich to użytkownicy czarprlu.pl ;) Ogólnie z Czech przywiozłem cały samochód części, najciekawsze z nich to :

Odbiegając nieco od tematu mojej Skody, tak jak już wspomniałem, nie sposób nie wykorzystać takiego wyjazdu do celów turystyczno-wypoczynkowych. Jednak wiadomo, że dla miłośnika samochodów takie cele wiążą się także z motoryzacją. Na ulicach Pragi udało mi się uchwycić kilka ciekawych egzemplarzy aut. Nie mogłem także nie wstąpić do mekki każdego Skodziarza czyli Muzeum Skody w Mladzie Boleslav, gdzie, przyznam szczerze, na widok kilku modeli serce zabiło mi mocniej. Zobaczyłem do czego mam dążyć i z głową pełną wspomnień i bagażnikiem części wróciłem do Płocka. Zapraszam do oglądania, krótkiej fotorelacji z wizyty w muzeum.

Kompletowanie części cz. 2

W drugiej części wakacji zakupy do Skody nabrały jeszcze bardziej zawrotnego tempa. Powiększyłem zasoby kontaktów w Czechach i Polsce, udało mi się opracować metody wyszukiwania potrzebnych rzeczy. Sytuacja sprzyjała nauce czeskiego, który okazał się całkiem podobny do polskiego. Oprócz stałych dostawców, którym co i raz wysyłałem kolejne listy niezbędnych części, pod koniec sierpnia zdecydowałem się na kolejny wyjazd do ojczyzny Skody. Zawitałem na uważany za największy bazar weteranów w Czechach, który odbywa się kilka razy w roku. Muszę przyznać, że udało mi się kupić relatywnie tanio parę rzeczy, ale szczerze mówiąc spodziewałem się większego asortymentu, po nieco niższych cenach. Z godnych uwagi gadżetów tam kupionych mogę wymienić fabrycznie zapakowane chromowane dekle czy metalowe przewody hamulcowe. Dodatkowo trochę gumowej drobnicy, która była w bardzo korzystnej cenie. Niestety parę rzeczy takich jak np. nowe chromowane zderzaki przeszły mi obok nosa (wiadomo jakimi prawami rządzą się takie bazary). Pod koniec września pokusiłem się o podsumowanie wszystkich zdobytych części, które będą w mojej Skodzie. W ramach usystematyzowania informacji przekazywanych na tej stronie pragnę je Wam przedstawić. Uwierzcie, na zdjęciach wszystko wygląda super, ale żeby to zdobyć potrzebowałem masy czasu, szczęścia, cierpliwości, samozaparcia i umiejętności szukania. Jednak warto to robić dla uczucia, które występuje po każdym zakupie przybliżającym do celu.

Kompletowanie części cz. 3

Jak widać udało się kupić już sporo przyszłego „nowego” auta, ale to co najważniejsze i najbardziej unikatowe nadeszło później, jednak o tym już wkrótce…

Kompletowanie części cz. 4

Grudzień 2010

Tak jak napisałem ostatnio, to co najbardziej unikatowe, miało dopiero nadejść … i nadeszło.

Właściwie, można uznać, że historia tego zakupu sięga lat 80’, kiedy to mój tata jeździł niebieską Skodą S100. Z jego opowieści dokładnie pamiętam w jak złym stanie owa Skoda była i że nie nadawała się już do dalszej eksploatacji. Jej żywot został jednak uratowany właśnie przez nową karoserię. W tamtych czasach był to jedyny ratunek dla rozbitych czy przerdzewiałych już samochodów, o które mimo wszystko łatwo za PRL-u nie było.

Sezon 2011

Wracając do teraźniejszości, w okolicach czerwca , po zobaczeniu w jakim stanie jest karoseria mojej Skody przeszło mi przez myśl czy nie dałoby się jeszcze gdzieś kupić takiego szkieletu. Początkowo, wydawało się to niemożliwe, ale z czasem coraz mocniej wierzyłem, że się uda (całkiem bezpodstawnie). Mimo nadziei na znalezienie szkieletu, cały czas nabywałem części niezbędne do remontu obecnej karoserii (poszycia przednie, tylne, reperaturki podłogi i inne). Samo szukanie szkieletu było prowadzone na wielu frontach – zarówno na krajowym jak i międzynarodowym podwórku. Pisałem wiele maili do Czech, Słowacji, Austrii czy Węgier, ale odzew był minimalny, a jeśli już był to nie napawał on optymizmem. Po intensywnych, półrocznych poszukiwaniach, gdy już prawie zrezygnowałem z tego pomysłu i skłaniałem się ku remontowi obecnej karoserii, otrzymałem informację od mojego znajomego z Czech, że udało mu się wyszperać wymarzoną rzecz. Szybka wysyłka zdjęć na maila – i decyzja podjęta- kupuję. Wtedy spełniło się jedno z moich marzeń związanych z budową tego auta w blisko 100% na nowych, oryginalnych częściach- stałem się właścicielem FABRYCZNIE NOWEJ KAROSERII Skody 100. Pozostała do rozwiązania „tylko” kwestia transportu z Czech, co przysporzyło mi sporu problemów w związku z panującymi w grudniu warunkami pogodowymi. Jednak po ponad 2 tygodniach udało się i szkielet stanął w moim garażu.

Bez wątpienia nowa karoseria nada Skodzie unikatowości – nawet najlepszy spawacz nie złożyłby starej budy tak jak fabryka. Przedstawiam kilka poglądowych zdjęć – niestety padający śnieg wymusił natychmiastowe wniesienie szkieletu do garażu.

Obecnie kończę sesję egzaminacyjną na uczelni i będę miał trochę czasu wolnego, w którym mam zamiar zacząć przygotowania zawieszenia przedniego oraz tylnego do koniecznych prac konserwacyjnych i naprawczych. Wkrótce opowiem też, jak ma się sprawa z silnikiem. Zatem zapraszam do zaglądania do mojego działu – czas najwyższy zacząć pracować a nie przechwalać się zakupami.

W ostatnim czasie, w kontekście robienia Skody niewiele się zmieniło. Jak to w życiu bywa, nie zawsze udaje nam się zrealizować wszelkie plany i marzenia tak jak to sobie wcześniej wymyślimy. Niestety, tym razem również tak jest … Po cichu liczyłem, że pod koniec kwietnia Skoda będzie miała skończony silnik, zostanie oddana do lakiernika, a ja będę kończył zawieszenie … Rzeczy, które miały pójść do przodu, zatrzymały się w miejscu, a nawet poszły do tyłu. Lakiernik wycenił swoją pracę na kwotę, która będzie dla mnie osiągalna dopiero w czerwcu i wtedy właśnie według mojego panu Skoda zostanie pomalowana. Dodatkowo nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności „dziadek od Skody” został zmuszony do zrezygnowania z prac przy moim silniku i złożył mi tylko górę – głowicę i kolektory, reszta czyli cały dół silnika musi zostać spasowana przez kogoś innego. Jedyne czym mogę się pochwalić to powiększający się zestaw mniej lub bardziej rzadkich części. Z niektórych jestem naprawdę dumny, ponieważ jest ich już niewiele na rynku (gaźnik, uszczelki drzwi, belka czy rozrusznik).

Z nowości mogę pochwalić się faktem, iż stara karoseria zakończyła już swój żywot. Mimo, że wydawałoby się, iż jesienią została praktycznie rozebrana, musiałem poświęcić jeszcze pół dnia na zdjęcie tapicerki, szyb i niektórych elementów wyposażenia.

W najbliższych dniach będę pochłonięty nauką, ale wraz z początkiem czerwca mam nadzieję, że temat Skody na nowo ruszy pełną parą. Planuję także wyjechać na kilka dni do naszych południowych sąsiadów, aby poszukać części do wnętrza takich jak np. siedzenia i boczki drzwi do wersji S100L. .

Zgodnie z tym co wspominałem, na początku czerwca wyjechałem na dwa dni do Czech. Wyjazd można w 100% zaliczyć do udanych. Zdobyłem tylną atrapkę i nowy napis S100L dzięki czemu skompletowałem już elementy tylnego „wystroju” auta. Szczęśliwie udało mi się również zorganizować oryginalne fotele przednie i tylne do wersji DeLuxe. Są one w idealnym stanie, co jest rzadko spotykane nawet w Czechach z racji, iż są obszyte materiałem a nie skajem. Zakupiłem również kilka mniejszych i większych drobiazgów: nowe klamki zewnętrzne, linki ssania, nagrzewnicy i hamulca ręcznego, a także godny uwagi rarytas: nowe aluminiowe rynienki dachowe. Sporo rzeczy jest jeszcze do kupienia, ale jestem dobrej myśli.

Jeśli chodzi o techniczne sprawy 15 lipca karoseria zostaje oddana do lakiernika. Prawdopodobnie prace przy niej zajmą około 3-4 tygodni. W tym czasie mam zamiar złożyć belkę przednią i tylne zawieszenie, a także rozstrzygnąć co ze skrzynią biegów – szukać nowej czy założyć starą?

Powoli rośnie sterta gratów do piaskowania i maleje ilość czasu na ogarnięcie tego wszystkiego. Pozytywny jest fakt, iż udało mi się zdemontować belkę przednią bez większych problemów, palnika, ukręconych śrub itp. Niestety, mimo iż z zewnątrz sama belka wygląda bardzo dobrze, ze środka wylatuje masa rdzy, co niestety jest typowe dla tego modelu (gnicie do środka). Na szczęście nowa belka już czeka. Równie dobre wieści dotyczą silnika. Jest on praktycznie gotowy do założenia. „Dziadek od Skody” zmienił zdanie i z tego co wiem już spasował dół co bardzo przyspieszy (mam taką nadzieję) pracę.

Wakacje minęły, a Skoda, niestety pozostała w niezmienionym stanie. Wydarzenia mające miejsce podczas lata sprowadziły mnie na ziemię i przekonały, iż wszyscy ci, którzy twierdzili, że odbudowa auta przy płatnej pomocy „fachowców” to ciągła walka z wiatrakami, mieli w 100% rację. Zacznijmy jednak od początku. W kwietniu umówiłem się ze specjalistą na kompleksową robotę przy mojej nowej karoserii. Na samym początku przedstawiłem swoje oczekiwania, które były wzorowane na materiałach przedstawionych na stronie przez Kubę Nowakowskiego. Krótko mówiąc – chciałem by zabezpieczenia antykorozyjne i masy były położone w taki sposób jak w replice 120S. Jeszcze w kwietniu przesłałem maile z linkami do strony czarprlu.pl, by ów fachowiec na tej podstawie mógł wycenić pracę. Następnie ustaliliśmy cenę, a w dalszej kolejności termin – początek sierpnia 2011. Niestety, po 3 dniach pracy w bardzo nieprzyjemnej atmosferze rozstaliśmy się z lakiernikiem. Prawdopodobnie nie spojrzał na materiały jakie wysłałem mailem w kwietniu. Według szefa zakładu koncepcja robienia zabytku w taki sposób jak została zrobiona rajdówka Kuby, jest zła. Mnie jednak zapaliła się w głowie lampka kontrolna, która nakazała skonsultować pewne pomysły z osobami trzecimi, mającymi na ten temat większą wiedzę niż ja. Osoby te, tylko potwierdziły moje obawy. Kwestie niedoczyszczonych z rdzy pod podkładem nowych blach poszyciowych, pomysł założenia mat bitumicznych na podłogę by zalepić fabryczne odpływy wody czy stanowcza odmowa położenia mas w miejsca konieczne ( tak jak w fabryce) upewniły mnie, że moja Skoda dłużej w tym miejscu nie zostanie. Końcowa rozmowa, a właściwie awantura ze specjalistą pozbawiła mnie ochoty na robienie przy aucie czegokolwiek na dobry miesiąc. Gdy chęć do pracy wróciła, skończyły się wakacje i prace przy karoserii Skody zostały odłożone do wiosny (start jak tylko pogoda pozwoli).

Z pozytywnych kwestii – udało się zakończyć silnik. Zatem, kilka słów podsumowania pracy. Została zrobiona galanteria optyczna (mycie bloku, odnowienie wszystkich mocowań i elementów dodatkowych) oraz mechaniczna silnika. Można uznać, iż jest on nowy, jedyną starą częścią jest blok. Głowica z zaworami, gaźnik, kompletne sprzęgło, wał z panewkami i korbami, tłoki, tuleje, alternator, rozdzielacz zapłonu, rozrząd, pompy wody i paliwa, pokrywa rozrządu oraz wieniec koła zębatego są nowe. Przy operacji budowy silnika zgodziłem się na parę modyfikacji, które nie są widoczne gołym okiem, a pozwolą wyeliminować typowe niesprawności (wycieki oleju) silnika Skody 100. Pokrywa rozrządu pochodzi ze Skody Favorit, gdyż w S100 po około 1000km zaczyna przepuszczać olej, podobnie sprawa ma się z dolną pokrywą pompy paliwa. W związku z tym została założona pokrywa od szerokich Skód 105/120(swoją drogą ciekawe, że dopiero po tylu latach inżynierowie z Mlady Boleslav poprawili swoje błędy). Ostatnią modyfikacją jest założenie simmeringu wału od Fiata 125p, który o dziwno pasuję lepiej niż fabryczny do S100, dzięki czemu ma dłuższą żywotność. Wszystkie pomysły są autorstwa „dziadka od Skody” i wynikają z jego 40-sto letniego doświadczenia jako mechanika Skody. Muszę przyznać, iż jestem pod wrażeniem tego, jak pan Stanisław zrobił ten silnik, w każdym elemencie widać jego pasję i nieprzeciętną wiedzę. Życzyłbym sobie i wszystkim, by każdy specjalista był tak usposobiony do swojej pracy i posiadał takie umiejętności jak on. Zdjęcia przedstawiają jedynie końcowy etap restauracji, te ze złożonym w 100% silnikiem wykonam wkrótce.

Podczas wakacji udało mi się pozyskać kilka interesujących, trudnych do zdobycia części: nowe zderzaki (brakuje już tylko jednej tylnej polówki), nowe zaciski i nową przekładnie kierowniczą. Każdy z tych elementów stanowi naprawdę cenną zdobycz. Na zimę pozostaje tylko poszukiwanie elementów wyposażenia wnętrza, opon, skrzyni biegów oraz kierownicy. Gdy uda mi się to nabyć, zobaczę wreszcie światełko w tunelu i zakupy dobiegną końca. Pozostanie tylko wszystko pomalować, złożyć i jeździć. Aczkolwiek po tegorocznych doświadczeniach, wiem, iż nie jest to łatwe i towarzyszy temu mnóstwo problemów. Dlatego też odpuściłem planowanie konkretnej daty ukończenia projektu, bo wiem, że z takim nastawieniem można się tylko wielce rozczarować.

Sezon 2012 – pierwsze półrocze

Wraz z nadejściem 2012 pojawiły się nowe nadzieję i nowe chęci. Niestety póki co brak czasu i pogoda nie pozwalają na zajęcie się niczym innym niż wyszukiwaniem kolejnych nowych części do Skody. W związku z tym w ostatnim czasie, podczas zimowego pobytu w Czechach „upolowałem” kilka rarytasów z epoki:

- nowe uszczelki szyb bocznych – naprawdę rzadki okaz !
- nowe kierunki
- nową uszczelkę tylnej trójkątnej szybki
- kolejną przekładnie kierowniczą- może się przyda – w końcu to towar deficytowy
- nowe części do deski rozdzielczej
- osłony wlotów powietrza
- dwie nowe listewki przypodłogowe
- nowy zbiorniczek płynu hamulcowego

- nowe poduszki stabilizatora- pod wąski drążek S100 jest je bardzo ciężko zdobyć
- nowe tulejki metalowe wahaczy
- 2 rodzaje nowych tulejek mimośrodowych do zwrotnic
- oryginalne klocki PAL zawierające azbest
- oryginalnie zapakowane nowe tylne cylinderki hamulcowe
- nowe kostki lamp

- nowa cewka ( ciężko zdobyć inną niż polską, produkcji Zelmot, jednak się udało i jest czechosłowacki PAL)
- nowe oryginalne tylne amorki
- komplet świeczek PAL Super

- komplet tylnych amortyzatorów
- nowy zamek klapy.

Dzięki tym zakupom wydaje się, iż skompletowałem wszystkie części do belki przedniej i liczę na to, że na przełomie marca i kwietnia ( z pomocą Kuby Nowakowskiego) będzie już gotowa do zamontowania w aucie.

Nadal nie rozstrzygnięta została kwestia skrzyni biegów. Poszukuję kompletnej, nowej skrzynki, ale nie jest to łatwe zadanie. Rozważam zatem wymianę wszystkich elementów wewnątrz obudowy, gdyż każda część przekładni jest łatwiejsza do zdobycia oddzielnie. Głupio by było instalować do nowej Skody używaną skrzynię ;) Zapoznałem już nawet Pana Stanisława z tematem skrzyni i nie ukrywam, że liczę na jego pomoc. Nie powiedział „nie”, więc nie jest źle.

Kolejna rozterka dotyczy lakierowania, typu lakieru, koloru, wykonawcy…. Póki co karoseria jesienią została oczyszczona i pomalowana podkładem reaktywnym by spokojnie przetrwała zimę.

Ogólnie plan jest taki by lakiernik zajął się Skodą na przełomie marca i kwietnia, żeby pomalowane i zabezpieczone auto czekało od połowy czerwca na złożenie, jak zwykle chęci są wielkie i może przy sprzyjających wiatrach uda się zrobić całą mechanikę i elektrykę do września. Potem zostanie wykończeniówka wnętrza i nadzieja, że już pójdzie z górki. Do tego czasu, jednak jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie…

                                                                              Jakub Malinowski