Login

Fiat 125p 1974r. – Jakub Nowakowski

OKOLICZNOŚCI ZAKUPU I HISTORIA EGZEMPLARZA: Na większość pojazdów, które obecnie posiadam, trafiłem zupełnym przypadkiem, czasami wskutek nieprawdopodobnego wręcz zbiegu okoliczności – tak było np. w przypadku Junaka.

Nie inaczej było z Fiatem. Jak wspominam tę historię to aż czasami sam nie wierzę. Ale po kolei.

Po wypadku motocyklowym (o którym wspomniałem przy okazji opisu M72) i otrzymaniu odszkodowania dysponowałem okrągłą sumą która miała być przeznaczona na odbudowę Emki. Los jednak widocznie chciał inaczej :)

Otóż na przełomie listopada i grudnia 2004 roku zakupiłem pierwszy egzemplarz nowego czasopisma GT Classic (obecnie Classic Auto), którego tematem przewodnim była historia Dużego Fiata. Co prawda nie fascynowałem się wtedy samochodami z okresu PRL-u (motocykle były dla mnie wszystkim), ale piękny Fiat 125p na okładce, w kolorze bahama yellow, spowodował że nabyłem tę gazetę z czystej ciekawości. Żebym wiedział jakie będą tego następstwa…

Po lekturze „od deski do deski „ zostałem zarażony bakcylem „kanciaka” i w mej głowie zrodził się pomysł by rozpocząć poszukiwania Fiata 125p z lat 68-75.

Być może nic z tych planów by nie wyszło, ale któregoś dnia, wpadł do mnie na kawę znajomy, który pracował u nas przy remoncie domu. Akurat na stole leżał wspomniany egzemplarz GT Classic ze zdjęciem DF-a. Popatrzył, poprzeglądał i mówi: „Dwa lata temu przyjeżdżał do mnie pewien dziadek właśnie 125-ką, wychuchaną, wypucowaną i chciał ją sprzedać. No, ale to było 2, może 3 lata temu. Więc pewnie sprzedał…W Białymstoku był ten Fiat!”.

Od słowa do słowa znajomy przypomniał sobie nazwisko owego dziadka, a w ciągu tygodnia miałem już numer telefonu.. Dzwonię więc do właściciela i wyłuszczam sprawę: „Słyszałem że ma, chciałbym obejrzeć, ewentualnie kupić….” Pan Starszy na to że nie ma sprawy i żebym wpadł w niedzielę. Jestem dość zaskoczony tym że właściciel tak chętnie zgodził się sprzedać swój samochód.

Przyjeżdżam więc w niedzielę i ponownie tłumaczę właścicielowi, że może się nie zrozumieliśmy, nie chcę tylko obejrzeć, chcę ewentualnie kupić…. . On na to :” No tak się przecież umawialiśmy”.

Jedziemy więc do garażu…..

Na miejscu, po otwarciu drzwi - duże zaskoczenie. No cuś pięknego… Biały, rocznik 74 (maj), model kupiony za dewizy, tapicerka czerwona, radio Safari 1 w standardzie. Atrapa już plastikowa – to tzw.przejściówka, model pośredni pomiędzy Fiatami z chromowaną atrapą i późniejszym modelem, tzw. MR-em, produkowanym od 75 do 91 roku. Zaglądam po spód, aha, most tylny produkcji jugosłowiańskiej, no i najważniejsze: przebieg 54 tyś km. Oryginalny ! Właściciel pracował w transporcie, miał inny samochód służbowy, ten był oczkiem w głowie. Co drugą jazdę czyścił silnik (wg. relacji właścicieli sąsiednich garaży). Oleju miał pod dostatkiem także wymieniał go co 5-6 tyś km. Najdłuższa trasa jaką zrobił bez wymiany oliwy to trasa Białystok – Rumunia. Poza tym nie jeżdzony zarówno zimą (to już standard przy takich sprzedających) jak i w czasie opadów deszczu. Widać dużą dbałość właściela o samochód.

Dziadek daje mi kluczyki i mówi – jedź.

Wyprowadzam więc wóz z garażu (trochę zastał się tylny zacisk i hamuje), grzeję silnik, siedzę i patrzę. To wehikuł czasu. Tak to można tylko określić. Jestem w 1974 r. Tapicerka w stanie wzorowym. Na siedzeniach pokrowce także nie wiem jeszcze jak wyglądają siedziska i kanapy. Dywany czyściutkie. Wszystkie listewki chromowane jak nowe, flatnerki bez śladów korozji, uszczelki gumowe jak nowe. Szyba opuszcza się dwoma palcami. No i ten zapach. Zwłaszcza po włączeniu ogrzewania. Jak z rozgrzanego rzutnika do slajdów z lat 60-tych. Magia chwili.

Ruszam. Żadnych luzów w zawieszeniu, nic nie stuka. Wyjeżdżam na prostą. Wciskam pedał i ..nic. Ale zaraz przypominam sobie o drugiej przepustnicy, która po eksploatacji przez starszą osobę na pewno się zapiekła. Podnoszę maskę, daję w gaz no i tak…zapiekło się.

Wracam. Wychodzę z auta, silnik pracuje. Kolejne zaskoczenie. Z przodu słychać tylko szum wentylatora, żadnych stuków i klepania klawiatury, z tyłu zaś słychać tylko wydech. Jeszcze jak żyję nie słyszałem tak pracującego silnika w dużym Fiacie…

Rozpoczynają się rozmowy nt. ceny. Po dłuższych negocjacjach wreszcie dochodzimy do konsensusu, który i tak mocno uszczupla moje konto. Ale warto było.

Auto zabieram do garażu drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia (potem się okaże że data Świąt Bożego Narodzenia to czas nabywania kolejnych pojazdów – patrz historia Zaporożca). Jest akurat sucho , pakuję się więc za kierownicę i jedziemy. Do domu mam 5 km, częściowo szosą. Już w garażu czeka mnie najlepsze. Z bratem zdejmujemy wreszcie pokrowce z siedzeń. Oczy nam się robią jak „pięć złotych” : tapicerka wygląda jakby wczoraj opuściła fabrykę. Żadnych przetarć, wyblaknięć,spękań, gąbka jak nowa. Pokrowce były założone od nowości. Potem rozpoczynamy polerowanie i woskowanie karoserii oraz poszukiwanie miejsc korozji. Korozji brak. Zupełny. Tak jak mówił dziadek, wszędzie widać wlaną minię okrętową którą przywiózł mu znajomy marynarz w 75-tym . Zderzaki i inne chromy też ideał, jakby wczoraj wyjęte z kąpieli galwanizerskiej. Jest za to trochę obić lakieru na narożnikach drzwi,klap itp. Ale nie będę tego poprawiał poprzez lakierowanie tylko porobię zaprawki pędzelkiem. Będzie autentyczniej.

Wiosną 2005 roku umyłem podwozie i wykonałem gruntowną konserwację antykorozyjną podwozia i profili zamkniętych. W sezonie 2005 używałem Fiata do jazdy na codzień, uczestniczyłem także w wielu imprezach zabytkowych pojazdów, także na Litwie. W następnych latach używałem Dużego Fiata okazyjnie i wykonałem szereg napraw elementów które nie wytrzymały po prostu próby czasu: uszczelka pod głowicą, pompa hamulcowa, pompa paliwowa, serwo i remont zacisków itp.

Z ciekawostek należy dodać że Fiat  został pierwotnie w roku 74-tym skierowany na rynek wewnętrzny – do kupienia za dewizy (w tzw. eksporcie wewnętrznym). Kupił go z Polmo, po znajomości, handlarz z Warszawy i wywiózł Fiata bodajże do Ełku. Stamtąd Fiat trafił do Białegostoku do właściciela od którego z kolei ja, po 30 latach odkupiłem ów pojazd .

A jak się jeździ Dużym Fiatem? Zacytuję tu wrażenia które spisałem kilka lat temu:

Fiat jest istnym wehikułem czasu. Po pracy wsiadam do niego i od razu jestem wyluzowany, spowolniony. Zaczynam poruszać się w innym strumieniu czasowym. Wyciągam ssanie, depczę dwukrotnie w pedał gazu aż pompka przyspieszająca poda trochę dodatkowego paliwa. Uruchamiam, po kilku sekundach gaśnie PRESS, nagrzewam trochę silnik, ruszam.

Po wyjechaniu na ulicę przestawiam wewnętrzne lusterko w pozycję górną, tak aby nie widzieć spieszących się, dyszących kierowców którzy siedzą mi na tyle pojazdu. Na zegarze 60km/h. Nic mnie nie obchodzi. Wypłynąłem na asfaltowy przestwór oceanu . Nie wiem kiedy mija mi droga do domu. Przy bramie na działkę żałuję że to już koniec.

Ostatnio wyruszyłem w podróż do brata, do Gdyni. Nad ranem – by spokojnie dotrzeć do celu. Na docinku pomiędzy Ełkiem a Mrągowem nie spotkałem ani jednego pojazdu. Z tyłu wschodzące letnie słońce, przede mną pusta, pokręcona mazurska droga, z radia Safari 1 sączy się dawno zapomniany szlagier…. Kto wie, może siedząc za tym dużym kołem kierownicy, przez kilka minut byłem ponownie w roku 74-tym?

Jaki nowy samochód potrafi to dać ?

HISTORIA MODELU: W dniu 22 grudnia 1965 roku zawarta została między Fiatem a Motoimportem – centralą handlu zagranicznego reprezentującą wówczas polski przemysł motoryzacyjny (której działalność przejął następnie utworzony w 1968 roku POL-MOT) – umowa licencyjna na uruchomienie w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu produkcji nowoczesnego samochodu osobowego. Wybór padł na samochód, którego część mechaniczna wywodzi się z produkowanego w Turynie Fiata 1300/1500, karoseria wzięta została z modelu 125, którego wypuszczenie na rynek nastąpiło w 1967. Nowy samochód więc nie miał odpowiednika wśród produkowanych w Turynie, ułatwiło to uzyskanie ważnych dla strony polskiej uprawnień eksportowych na rynki zachodnie.

Kiedy w dniu 28 listopada 1967 roku zeszły z taśmy montażowej na Żeraniu pierwsze Polskie Fiaty 125p, specjaliści włoscy uznali to za rekordowe tempo uruchomienia produkcji samochodu w historii swojej działalności licencyjnej. Tymczasem już w roku 1968 opuściło FSO 7101 Polskich Fiatów, w każdym z następnych 3 lat następowało podwojenie produkcji w stosunku do roku poprzedniego. W ten sposób w roku 1971 produkcja przekroczyła 60.000 sztuk wozów.

A w roku 1975 wszedł w marcu nowy model MR’75, nazwany potocznie MR który poprawił wygląd podstarzałego już Polskiego Fiata 125p. Roczniki 1975 i z początku 1976 charakteryzowały się świetnym tylnym mostem jugosłowiańskim, który w połowie 1976 zastąpiono niedopracowanym mostem FSO-wskim. Po 1977 roku fiaty zaczęły tracić swój dawny urok, a egzemplarze po 1983 roku są bardzo tandetnie wykonane. W roku 1978 wprowadzono na rynek następcę PF 125p – Poloneza. Duży Fiat miał być wycofany do roku 1982, tak przewidywały plany. Jednak 13 grudnia 1981 wprowadzono w Polsce stan wojenny. Produkcja spadła z 70 000 125p rocznie do 40 000, a i fabryka mocno przy tym ucierpiała. 1 stycznia 1983 roku wygasła umowa licencyjna między Fiatem a FSO w związku z tym musiano zmienić nazwę auta na FSO 125p.

Ostatni egzemplarz wyprodukowano 29 czerwca 1991. Ogółem w FSO wyprodukowano 1 445 700 tych aut. (źródło Wikipedia)

 DANE TECHNICZNE:

  • pojemność silnika 1295cm3, moc 65KM,

  • prędkość max. 155km/h,

  • sprawdzone zużycie paliwa w trasie, przy prędkości 90km/h – 10L/100km.