Login

Syrena R20 – odbudowa.

Jest to samochód stworzony z polecenia Edwarda Gierka, który jak wiadomo bardzo troszczył się o polskie rolnictwo. Pragnął wyeliminować transport konny i zastąpić go mechanicznym. W szybkim tempie stworzono więc serię prototypów rolniczych Syren. O znikomej praktyczności samochodu można bym mówić długo. Mała przestrzeń ładunkowa tego pickup’a wynika z zastosowania seryjnego zawieszenia tylnego z poprzecznym resorem piórowym standardowej Syreny. Wynikiem tego jest wysoko przebiegająca podłoga skrzyni ładunkowej. Wiele elementów zewnętrznych modelu R-20 jest identyczna z pojazdami występującymi na wsi; tylne lampy pochodzą od Ursusa C-330, lusterka są identyczne z tymże ciągnikiem jak i Żukiem, Nysą czy pierwszymi wersjami Tarpana.

Kupno Syreny R-20 w czasach PRL-u nie było takie proste- auto sprzedawano na zapisy, ale tylko dla osób posiadających gospodarstwa rolne. Obecnie zachowało się nie wiele Syren tego typu gdyż większość tych aut trafiła na wieś, gdzie była intensywnie eksploatowana.

 2001-03-31

Syrena R-20 jest moim trzecim z kolei samochodem zabytkowym. Zarówno ona jak i poprzednie auta wymagała przeprowadzenia skomplikowanych prac remontowych. Syrenka została zakupiona 31 marca 2001 roku. Pamiętam jeszcze to słoneczne popołudnie kiedy udałem się z kolegą na osiedle Białostoczek, gdzie pod jednym z bloków stała beżowa R-dwudziestka, do której dotarłem dzięki ogłoszeniu prasowemu. Syrenka wydała mi się znajoma z widzenia. Pamiętałem ją bo często przejeżdżała ulicą Wyszyńskiego. Jak dowiedziałem się z opowiadań właściciela woził nią miód do hali targowej na ulicę Bema. Mimo że auto nie było eksploatowane w złych warunkach, jak to często bywało z tą rolniczą odmianą pojazdu, to ocena wizualna uświadomiła mi jednak konieczność przeprowadzenia gruntownego remontu blacharskiego. Elementy nadwozia miały wykwity korozji, przednie błotniki miały zaawansowaną korozję w swej przedniej części ( taka syreniarska przypadłość). Mechanicznie auto było sprawne. Odpalało „od pierwszego przekręcenia”, układ hamulcowy działał skutecznie. Oświetlenie nie budziło zastrzeżeń. Zawieszenie nie sprawiało problemów.

Syrenka szybko stała się zastępczym pojazdem mojego kolegi, który sprzedał swój samochód do jazdy codziennej i poszukiwał następnego. Codzienna eksploatacja doprowadziła jednak do zmęczenia materiału. Przednie błotniki zaczęły pękać i zostały naprawione poprzez sklejenie taśmą klejącą.

W tym czasie rozpocząłem poszukiwania części zamiennych.

2006-02-02

Gromadzenie części i przybieranie się do remontu zajęły dobrych parę lat. Prace ruszyły w lutym 2006. Naprawę zleciłem jednemu z podbiałostockich warsztatów. Na początku prace ruszyły bardzo ostro. Demontaż nadwozia ujawniał kolejne słabe punkty samochodu. Na szczęście udało mi się zgromadzić spore zaplecze części zamiennych. Muszę jednak przyznać iż sporym zaskoczeniem była dla mnie konieczność wymiany podłogi. Okazało się iż platforma mojego samochodu jest „zjedzona” do tego stopnia iż nie da się jej odtworzyć. Zrozpaczony zacząłem pytać kolegów czy nie wiedzą, kto może mieć na zbyciu podłogę bo ten element jest jednakowy zarówno dla wersji osobowej jak i dostawczej. Po tygodniowych poszukiwaniach, dzięki uprzejmości klubowego kolegi, udało mi się spotkać z posiadaczem nowiutkiej podłogi. Część znajdowała się pod Białymstokiem.

2006-03-14

W wyniku intensywnych poszukiwań kupiłem także nowiutkie, posiadające jeszcze metki fabryczne, przednie błotniki oraz drzwi. Następnie udało mi się pozyskać sporą ilość nieużywanych części mechanicznych. Postawiłem sobie za cel by wyremontować wóz z możliwie jak największym udziałem fabrycznie nowych części. Ci którzy remontowali R- dwudziestki wiedzą doskonale ze największe trudności sprawia zdobycie tylnych części nadwozia. Los się jednak do mnie uśmiechnął – dostałem „cynk” iż tylne błotniki do Syreny pickup stoją sobie w sklepie z częściami w Siemiatyczach. Natychmiast wykonałem tam telefon aby potwierdzić informację i zarezerwować ten drogocenny towar. Profesjonalny sprzedawca poinformował mnie, że części do Syreny nie mają już od wielu lat, ale faktycznie posiadają jakieś dziwne tylne błotniki, ale chyba do JEEP-a. Próbowałem wytłumaczyć że to nie są błotniki do JEEP-a tylko do Syreny. Niestety sprzedawca nie dał się przekonać. Nie zostało mi nic innego jak zarezerwować błotniki do amerykańskiego samochodu terenowego. Dwa dni później byłem już w Siemiatyczach, dotarłem do sklepu. Moim oczom ukazały się śliczne nowiutkie błotniki do Syreny R-20. Kupiłem je za zawrotną kwotę 20zł/szt. Dobrze że na co dzień jeżdżę kombi. Ta skomplikowana konstrukcja czyli dwa błotniki wykonane z przeszło 20-u elementów zajęły mi 2/3 powierzchni ładunkowej mojego samochodu.

W międzyczasie udało się dobrać lakier o kolorze zgodnym z jednym z odcieni beżu stosowanym przez FSM (kolor dobrany na podstawie oryginalnego lakieru na tylnym, nowym błotniku)

2006-07-14

Prace renowacyjne mogły zostać wznowione. Niestety, panowie lakiernicy remontowali w tym czasie kilka innych samochodów osobowych i potężną lorę do przewozu samochodów. Prace nad Syreną odeszły na plan dalszy. Moje częste wizyty w warsztacie i silne marudzenie ożywiło ekipę. Nie była to jednak długa epoka porządnej pracy. Spora część załogi miała problemy z alkoholem co przejawiało się częstymi niedyspozycjami i brakiem możliwości przyjścia do pracy. Termin zakończenia remontu był wielokrotnie przekładany. Moja cierpliwość też zbliżała się już do końca. Auto zostało polakierowane i nawet w 85% złożone. Mechanika także wymagała pewnych nakładów inwestycyjnych. Zostały wymienione na nowe m.in.: świece, filtr powietrza, akumulator, linki, wiatrak chłodnicy, układ wydechowy (bez tylnego tłumika) oraz elementy układu hamulcowego. W tym stanie zabrałem samochód z warsztatu.

2006-10-25

Zderzaki, dekle i obwódki lamp przednich mają kolor czarny. Jest to typowa barwa dla Syren R-20 w wersji standardowej, wyjątkiem są modele R-20 Lux, które mają tradycyjne chromowane wykończenie oraz dwa daszki przeciwsłoneczne. Opony były zużyte więc należało je wymienić na nowe. Na II Międzynarodowym Rajdzie POGONI, u zaprzyjaźnionego syreniarza, wypatrzyłem nowiutkie opony zagranicznego producenta o bieżniku zbliżonym wzorem do D-90 jaki był stosowany min. w Syrenie R-20. Były to gumy VREDESTEIN Sprint Classic o wymiarach 155SR15-82S. Takie też zakupiłem do mej świeżo odbudowanej R-20. Posiadam także nową plandekę na przedział towarowy.

Listopad 2009

Po kilkuletniej przerwie ruszyły dalsze prace nad odbudową Syreny. Przerwa była spowodowana między innymi chęcią odpoczęcia od mechaników, którzy deklarują pełną odbudowę pojazdu,a w rzeczywistości nagle przerywają prace i zajmują się inną robotą. W przypadku poprzedniej ekipy wielomiesięczne ponaglanie, prośby nic nie dawały. Okazało się, że nadzwyczaj skomplikowany układ elektryczny Syreny wystraszył szefa zakładu i robota stanęła. Odebrałem samochód z niedziałającą skrzynią biegów. Była jesień więc trzeba było uchronić Syrenkę przed wpływami coraz gorszej pogody. Auto trafiło pod dach, a ja leczyłem traumę warsztatową.

W międzyczasie do kolekcji przybyło jeszcze kilka pojazdów, które wymagały napraw mechanicznych, drobnej kosmetyki. Wyjątkiem była Nysa w której konieczny jest remont kompleksowy.

Moje ponowne zainteresowanie się Syreną nastąpiło w maju 2009 na Bielskim rajdzie Syren. Byliśmy z Kubą tam jako obserwatorzy. Na kolana rzuciła mnie żółta Syrena R-20. Auto to było perfekcyjnie odbudowane a na rajd dotarło o własnych siłach z drugiego końca polski.

Postanowiłem, iż moja „R-ka” jeszcze w tym roku musi zyskać pełną mobilność.

Tuż po powrocie do domu zrobiłem listę brakujących części. Od tej chwili trwają gorączkowe poszukiwania ns portalach internetowych oraz u innych kolekcjonerów.

Auto zostało powierzone panu Jankowi. Jest to osoba posiadająca niewielki warsztat mechaniki pojazdowej i sprzętu rolniczego. Ta nazwa mnie przekonała. To idealne miejsce dla mojej R-20-ki. Warto dodać, że w warsztacie tym naprawiana była Syrena 105 kolegi Piotrka.

Do warsztatu trafiły wszystkie części do Syreny jakie posiadałem. Korzystając z tego zaplecza pan Janek zaczął prace naprawcze i po paru dniach w Syrenie zadziałały światła, udało się uruchomić silnik. Następnym etapem był przegląd mechanizmu zmiany biegów. Kolejny punkt to hamulce. Wyposażone w nowe okładziny bębny, po drobnej regulacji, działają bardzo skutecznie.

Do końca naprawy zostało już niewiele. W ramy okienne zostały wklejone filcowe paski łagodzące drgania szyb drzwiowych (podziękowania dla Piotrka Piranii). Na drzwiach zamontowana została tapicerka. Niestety poszycia boczne pochodzą z odzysku i nie są idealne.

Podczas prac lakierniczych zagubiono spryskiwacze szyb przednich. Obecnie nie jest to łatwy towar do dostania. Na aukcji internetowej udało mi się nabyć fabrycznie nowy bidon na płyn do spryskiwaczy szyb z koszykiem mocującym.

Po zakończeniu remontu lakierniczego w 2006 roku na skrzyni ładunkowej została wykonana doraźna podłoga z desek ułożonych w poprzek ( takiej długości materiał akurat miałem). Taki układ był nieprawidłowy. Pojawiła się konieczność zastosowania solidnej podłogi identycznej z oryginalną. Przygotowaniem materiału zajęła się firma Sarco należąca do kolegi Tadeusza Czartoryskiego. Moim zadaniem było przycięcie desek do należytej długości ( wystąpiło podejrzenie że skrzynia ładunkowa może mieć skoszoną ścianę tylną). Ten problem nie wystąpił. Pojawił się za to inny. Skos błotników tylnych. Tu fabryce należy przyznać tytuł „chałturnika stulecia”. Tylne osłony kół były bardzo skośne. Deski których wymiar idealnie pasował w przedniej i tylnej części „paki” totalnie nie pasowały na wysokości tylnej osi. Wnęki kół nierównomiernie schodziły się do środka. O ile prawy błotnik nie generował przesadnej krzywizny to lewy prezentował nieobliczalne skosy. Po dłuższych zabiegach udało się wyprofilować deskę tak aby „ połknęła” nierówność. Dopasowana podłoga trafiła do lakierowania. Po długich dywagacjach drewno zostało pokryte lakierem bezbarwnym gdyż uznałem go za najbardziej odpowiadający oryginałowi.

                                         Marek Kuc, marek_oldauto@wp.pl